Jakość wykształcenia inżynierów pozostawia wiele do życzenia
Wiele uczelni odpowiedziało na zapotrzebowanie rynku, otwierając kierunki techniczne. Niestety ilość nie zawsze poszła w jakość. W efekcie tego polscy inżynierowie nie znają języków obcych, nie potrafią się posługiwać specjalistycznymi programami komputerowymi, a ich wiedza okazuje się zbyt wąska.
Te uczelnie, które w kształceniu studentów nie zachowały wysokich standardów, przyczyniają się do rosnącej rzeszy bezrobotnych z technicznymi dyplomami. Coraz częściej zdarza się, że inżynierowie mają problemy ze znalezieniem pracy, bo ich uczelnie, zwłaszcza nowe i niepubliczne, nie uczą tego, co jest wymogiem rynku i nie nadążają za zmianami technologicznymi w firmach.
Najgorzej jest ze specjalistami w branży budowlanej i energetycznej. Z analiz agencji zatrudnienia Hays wynika, że tylko 15 – 20 proc. specjalistów z budowlanki i 30 proc. z energetyki, którzy poszukują pracy, mówi po angielsku. Wielu z nich nie potrafi posługiwać się też AutoCadem czy Dialuksem, czyli programami, w których projektowana jest dziś większość konstrukcji architektonicznych czy infrastrukturalnych oraz systemów wentylacyjny i oświetleniowych.
Wiele wyższych szkół ma też za słaby kontakt z biznesem. Układają programy bez konsultacji z pracodawcami. Na przykład przedsiębiorcy z branży telekomunikacyjnej narzekają, że tylko nieliczni absolwenci studiów telekomunikacyjnych mogą od razu podjąć pracę. Większość wymaga kosztownego szkolenia, więc pracodawcy nie są skłonni do przyjmowania ich na etat.
Kolejnym problemem okazuje się zbyt wąska, jak na potrzeby współczesnego rynku pracy, wiedza merytoryczna. Pracodawcy poszukują fachowców, którzy mają konkretną specjalizację, ale orientują się też w innych dziedzinach. Coraz częściej firmy chcą, aby inżynier znał podstawy ekonomii, potrafił zrobić analizę opłacalności inwestycji, a na dodatek umiał pracować w zespole.
Według prof. Mirosława Handkego rozwiązaniem problemu słabych absolwentów studiów technicznych byłoby pozostawienie na rynku akademickim kilku najbardziej renomowanych szkół technicznych. Pozostałe miałyby przekształcić się w pomaturalne szkoły zawodowe, których w Polsce brakuje.
Źródło: DGP