Jakiego artykułu szukasz?

Rekrutacja na kierunki zamawiane poza kontrolą

Wprowadzony w 2008 roku program kierunków zamawianych wymaga korekt. Może bowiem nie spełnić pokładanych w nim nadziei, czyli nie zwiększy znacząco liczby dobrze przygotowanych absolwentów studiów, które decydują o konkurencyjności gospodarki.
Rekrutacja na kierunki zamawiane poza kontrolą

Stanie się tak dlatego, że uczelnie zachęcone dodatkowymi pieniędzmi za prowadzenie jednego z 14 kierunków uznanych za deficytowe przyjmują na nie nawet słabych kandydatów. Do podjęcia nauki na nich zachęca też maturzystów stypendium, które wynosi nawet tysiąc złotych miesięcznie. Często nie dają sobie oni jednak rady na trudnych, technicznych studiach i rezygnują z nauki. Część studentów odpada, bo nie zalicza egzaminów.

Pierwsi absolwenci kierunków zamawianych opuszczą mury uczelni już w tym roku. Dopiero wtedy Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego będzie mogło realnie ocenić rezultaty, jakie przynosi prowadzony przez nie program. Będzie wtedy znana liczba osób, które ukończą te studia. Na razie resort nauki chwali się podniesieniem liczby maturzystów, którzy decydują się na wybór kierunków przyrodniczych, technicznych i matematycznych. W ubiegłorocznej rekrutacji więcej osób ubiegało się o studia na politechnikach niż na uniwersytetach. Było to odpowiednio 3,9 i 3,5 kandydatów na jedno miejsce.

Ale MNiSW, które na sfinansowanie całego programu otrzyma ze środków UE miliard złotych, będzie po zakończeniu programu rozliczony nie ze zwiększenia zainteresowania tymi kierunkami, ale przede wszystkim ze wzrostu liczby ich absolwentów. To właśnie ta liczba zdecyduje o powodzeniu całego programu.

Wielu studentów rezygnuje z nauki na kierunkach zamawianych w trakcie jej trwania. Na przykład w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Głogowie na kierunek automatyka i robotyka zostało przyjętych 130 osób. Obecnie na trzecim roku jest ich zaledwie 17. Podobnie jest w PWSIiP w Łomży. W 2009 roku studia na informatyce podjęły 54 osoby, po pierwszym roku zostało ich jedynie 32. Mniej osób rezygnuje z nauki w większych szkołach. Tak jest na przykład w Akademii Górniczo-Hutniczej (AGH) w Krakowie. Tam po roku nauki ze 183 osób na kierunku inżynieria środowiska odpadły 32 osoby. Aby powstrzymać spadek liczby studentów kierunków zamawianych, uczelnie z dotacji na nie prowadzą kursy wyrównawcze z trudniejszych przedmiotów, np. matematyki czy fizyki.

Głównym problemem powodującym często sztuczne zawyżanie przez uczelnie liczby osób przyjmowanych na kierunki zamawiane jest sposób ich rekrutacji. Uczelnia nie stawia żadnych wymogów, które muszą spełniać kandydaci. Na studia inżynierskie może więc dostać się osoba, która ma słabe wyniki maturalne z matematyki. Do tego dochodzi jeszcze niż demograficzny. Uczelnie walczą o kandydatów, a mogą ich zachęcać do podejmowania nauki na kierunkach zamawianych, m.in. informując, że najlepsi mogą tam otrzymać nawet tysiąc złotych stypendium.

Dlatego, jak wskazują eksperci, resort powinien zaostrzyć warunki przy rekrutacji. Bo słaby student, na którego budżet przeznaczy dodatkowe pieniądze może ich nie ukończyć. A wtedy przepadną.

Zmiany w programie są tym bardziej potrzebne, że MNiSW będzie rozliczone nie z tego, ilu studentów uczy się na wybranych kierunkach, ale z liczby absolwentów. Ich odsetek na kierunkach matematycznych, przyrodniczych i technicznych powinien wzrosnąć do 22 proc. ogółu. Przed uruchomieniem kierunków zamawianych jedynie 13 proc. studentów kończyło te kierunki.

Zgodnie z założeniami programu w 2013 roku liczba absolwentów kierunków zamawianych powinna wynosić 18 tys. Jeśli ministerstwu nie uda się osiągnąć tego celu, odpowie za to. Najdalej idące możliwe do zastosowania sankcje to zablokowanie programu i wstrzymanie płatności

Źródło: DGP

Komentarze (0)

brak komentarzy…