Tytuł magistra trudniejszy do zdobycia
Studenci po ukończeniu tych samych kierunków, ale w różnych szkołach, będą bowiem dysponowali nieporównywalną wiedzą. Problemy będą miały zwłaszcza osoby po licencjacie, które mogą nie być przyjęte na studia magisterskie, jeśli uczelnia uzna, że wiedza zdobyta przez nie jest na niskim poziomie. W takiej sytuacji szkoły będą mogły od nich wymagać zdawania egzaminów wstępnych albo uczestnictwa w dodatkowych zajęciach wyrównawczych.
Obecnie uczelnie układają programy nauczania zgodnie z ministerialnym sylabusem. Teraz ma się to zmienić. Od października ważne będzie to, aby student po ukończeniu nauki zdobył określone umiejętności, wiedzę i kompetencje. To oznacza, że osoba, która zacznie studiować np. socjologię, nie będzie musiała odbyć wymaganych obecnie 30 godzin nauki z logiki. Zgodnie z nowymi przepisami ważne będzie tylko to, aby po ukończeniu studiów zdobyła umiejętność logicznego myślenia. Co oznacza, że jedna uczelnia będzie mogła poświęcić na ten przedmiot 30 godzin nauczania, a druga wcale.
Może to doprowadzić do sytuacji, w której za dyplomem tego samego kierunku, ale różnych uczelni, będzie stała zupełnie inna ścieżka kształcenia i wiedza. Same zaś uczelnie układając programy nauczania, będą mogły kierować się kosztem prowadzonych zajęć, a nie jakością zdobywanej podczas nich wiedzy.
W efekcie stworzenia nowych programów studenci po licencjacie bądź studiach inżynierskich, którzy zdecydują się na kontynuowanie nauki i zdobycie dyplomu magistra, mogą mieć problem z dalszą edukacją. Może się okazać, że uczelnia, którą wybrał student, uzna, że mimo dobrych wyników końcowych po ukończeniu danego programu nauczania nie jest on przygotowany do studiów magisterskich i nie może zostać przyjęty.
Eksperci twierdzą, że niektóre szkoły wyższe mogą też wprowadzać egzaminy wstępne na studia drugiego stopnia, aby na pierwszym roku poziom przyjętych osób był wyrównany. Mogą też podpisywać porozumienia tylko z wybranymi uczelniami, których programy zapewniają spójność kształcenia, przez co studenci pozostałych mogą mieć problem z dostaniem się do wybranych szkół.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna