Wywiad z mgr Arturem Wróblewskim z Wydziału Ekonomii i Zarządzania UŁ
W ramach cyklu "Osobowości uczelniane" prezentujemy rozmowę z mgr Arturem Wróblewskim z Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uczelni Łazarskiego.
Rozmowa z mgr Arturem Wróblewskim z Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uczelni Łazarskiego
Jakie ma Pan metody, by zainteresować studentów tematyką zajęć i utrzymać ich uwagę?
Studenci słuchają wtedy, kiedy przekazywana wiedza jest powiązana z rzeczywistością, tzn. kiedy mówimy o handlu zagranicznym, logistyce czy Bliskim Wschodzie, to należy zawsze ilustrować informacje konkretnymi przykładami z życia wziętymi. Oczywiście nie sposób pominąć aspektów teoretycznych, ale warto pamiętać, że każdy paradygmat, czyli model teoretyczny został zbudowany na powtarzających się konkretnych wydarzeniach, a teoretyczny model tylko wychwytuje pewne prawidłowości i je odzwierciedla. To teoria ma odzwierciedlać rzeczywistość, a nie rzeczywistość dostosowywać się do teorii. Kiedyś 30 lat temu w czasach realnego socjalizmu próbowano w Polsce budować system gospodarczy oparty na utopijnych założeniach teoretycznych i nic z tego nie wyszło. Oczywiście, czasami mamy specyficzne kursy, takie jak np. teoria stosunków międzynarodowych, ale nawet wtedy można zilustrować każdy model teoretyczny ciekawymi opisami rzeczywistości politycznej i wydarzeniami historycznymi, które pozwolą studentom „poczuć bluesa“, czyli szybko zrozumieć na czym teoria polega. Należy również pamiętać, że nauki humanistyczne różnią się od nauk ścisłych i fizyka teoretyczna czy też teoria matematyczna rządzi się swoimi prawami.
Warto podkreślić również, że przekazywana wiedza musi mieć walor aktualności, dlatego w dzisiejszych czasach korzystanie z samych podręczników kursowych nie wystarczy. Podręczniki wydane często kilka lat wcześniej zazwyczaj nie podążają za dynamiką rzeczywistości. Dlatego należy uzupełnić informacje aktualnymi tekstami online, a nawet materiałami publicystycznymi z prasy. To zachęca studentów do śledzenia aktualnych tytułów prasowych i periodyków oraz wyrabia nawyk czytania, a niestety ta aktywność powoli zanika. Nie uda się jednak zdobywanie wiedzy tylko poprzez „czytanie“ facebooka i oglądanie instagrama.
Czy uważa Pan, że wykładowca może „zarazić” studentów swoją pasją do danej dziedziny wiedzy?
Zadanie wykładowcy to zbudowanie u studentów poczucia, że uczestniczą w czymś ważnym tzn. że przekazuje się im wiedzę, której sami nie znajdą w Internecie oraz że ta wiedza im się do czegoś przyda w prawdziwym życiu. Dzisiejszy rynek pracy jest bardzo konkurencyjny i należy dostosować dydaktykę do oczekiwań studentów. Trzeba zainteresować ich swoją opowieścią i na dodatek przekonać, że warto czytać, bo zdobyta w taki sposób wiedza da im „konkurencyjne przewagi“ na rynku pracy. Niestety jest to może trochę utylitarne podejście do procesu dydaktycznego, ale takie mamy czasy. Trzeba to także robić ciekawie i żywiołowo. Wydaje się, że mijają bezpowrotnie czasy, kiedy wykładowca siedział za biurkiem i czytał swoje pożółkłe notatki nudnym głosem, a to było właściwie regułą w moich czasach studenckich na Uniwersytecie Warszawskim. Kiedy studiowałem w Stanach Zjednoczonych przez 4 lata to podejście było zupełnie inne. Dzisiaj wykładowca nie tylko powinien być dobrym uczonym, analitykiem, ale także i trochę performerem. Kiedy prowadzę zajęcia np. z Bliskiego Wschodu to zawsze staram się wpleść w narrację opowieść o własnych doświadczeniach z podróży do Syrii w okresie kiedy zaczynała się tam wojna domowa w marcu 2011 r. i ze spotkań z politykami. Zaś kiedy mówię o polityce dotyczącej innowacyjności w Unii Europejskiej, to staram się opowiadać o spotkaniach z przedstawicielami start-upów z sektora budowy nanosatelitów, sztucznej inteligencji czy też technologii kwantowej.
Czy nastawienie wykładowcy do życia może „udzielać się„ studentom, przez co zajęcia przebiegają w lepszej atmosferze?
Pozytywne nastawienie do życia i wrodzony optymizm powinien być immanentną cechą charakteru wykładowcy. Smutasy nie mają miejsca na uczelni w dzisiejszych czasach, ponieważ studenci wyczuwają od razu brak entuzjazmu i zblazowanie. A przecież praca na uczelni to jest praca z bardzo młodymi, często krytycznie nastawionymi do świata, a nawet zbuntowanymi młodymi ludźmi. Nie należy dusić w nich tego dziewiczego entuzjazmu, tylko raczej podsycać jeszcze ten ogień pasji, nakierowując na kreatywne tory. Nie należy również weryfikować wiedzy w taki sposób, że zniechęca się ludzi do nauki. Każdy ma jakiś gigantyczny talent w sobie i wyjątkowe umiejętności. Dobry wykładowca to właśnie taki, który odkryje ten skarb i zbuduje motywacje u studentów do nauki, a nie karze ich złymi ocenami.
W jakich relacjach wykładowca powinien współpracować ze studentami?
Wykładowca powinien być przyjaźnie nastawiony do wszystkich, tolerancyjny i otwarty. Jednak bez przesady. Uważam, że należy utrzymać jednak pewien dystans między wykładowcą i studentem i dlatego zbytnie spoufalanie się i kumplowanie się ze studentami nie jest dobrym pomysłem. Musi zawsze istnieć pewna bariera, która pokazuje miejsce w szeregu i kto jest tutaj szefem.
Czy można połączyć rolę wykładowcy - mentora z rolą wykładowcy - przyjaciela?
Wykładowca ma być przede wszystkim autorytetem intelektualnym, a nie kolegą z uczelni. Dlatego pewien dystans jest bardzo zdrowy, co nie znaczy, że wykładowca niczym spowiednik nie może wysłuchać studenta i pozwolić mu podzielić się swoimi problemami na przykład w czasie dyżuru lub po zajęciach. Tym bardziej kiedy te osobiste problemy maja wpływ na wyniki w nauce. Trzeba do ludzi podchodzić z empatią i to niezależnie od okoliczności i hierarchii.
Jakich rad mógłby Pan studentom, którzy chcieliby jak najbardziej efektywnie przyswajać wiedzę?
Jeśli chodzi o rady dotyczące efektywnych sposobów zdobywania wiedzy, to są one niezmienne od czasów słynnej akademii Platona i szkoły perypatetyckiej Arystotelesa, czyli od 2400 lat. Czytanie i jeszcze raz czytanie tekstów. Oraz pisanie esejów. Samo słuchanie wykładów nie wystarczy. Uniwersytet to nie teatr, albo kino w którym oglądamy przemawiającego aktora, a niektórzy studenci o tym zapominają. Bez pracy własnej w domu tzn. czytania i pisania esejów nie ma przyswajania wiedzy. Najwyższym i najbardziej efektywnym sposobem przyswajania wiedzy jest czytanie, a potem opisanie problemu. Wtedy dopiero zaczynamy rozumieć problemy, kiedy o nich intensywnie myślimy, a myślimy o nich kiedy budujemy zdania, pisząc eseje.