Parę lat temu, było naprawdę dobrze, dziekanat był przyjemny, wykładowcy również, uczelnia na prawdę wychodziła na przeciw studentowi. Teraz zamiast wyciągania pomocnej dłoni jest wyciąganie dłoni po pieniądze. Organizacja to zgroza. Seminarium w tygodniu o 16:00, najpóźniej o 17:00. Jesteś na studiach zaocznych i pracujesz? Twój problem. Bardzo dużo zaliczeń odbywało się w tygodniu w godzinach, w których człowiek musi być w pracy. Pracujesz na umowę zlecenie i nikt ci nie da wolnego? Nikogo to nie interesuje. Masz być na zaliczeniu i koniec. Na nic tłumaczenie, że studia zaoczne wybrałaś właśnie dlatego, że w tygodniu chodzisz do pracy. Musisz zrobić praktyki, idziesz do dziekanatu i tłumaczysz, że na zleceniówce nikt ci nie da miesiąca wolnego bo po pierwsze, możesz się pożegnać z pracą a po drugie nawet jeśli nie to jest to urlop bezpłatny i nie będziesz mieć za co żyć, w związku z tym, prosisz o pomoc w znalezieniu praktyk, które można odbyć w weekend. Uczelnia odpowiada- praktyki mają być zaliczone. 60 godzin po 3 godziny dziennie. Poza tym oni nie są od szukania mi praktyk. Jedyne co mogą mi poradzić TO ZMIANA PRACY!! Nikogo tam nie interesuje, że wykładowcy nie ma przez prawie cały semestr. Dziekanat jedyne co może zrobić to powiedzieć 'proszę napisać maila' i tak w kółko. Nie ma wpisanych zaliczeń pomimo wysłania prac, a wykładowca przepadł jak kamień w wodę? Dziekanat radzi- weź warunek, nie masz zaliczenia to twój problem, to że wysłałeś pracę w terminie nie ma żadnego znaczenia. Wykładowca ma obowiązek wystawić 3 terminy zaliczenia a wystawia tylko jeden i kontakt z nim się urywa? uczelnia mówi- Weź warunek. Potrzebujesz ustalić temat pracy a wykładowcy nie ma i nie odpowiada na maile? To twój problem, pisz maile do skutku, a jak ci nie odpisze to nie będzie wpisu i weźmiesz warunek, bo to twoja wina, że gość przepadł jak kamień w wodę. Chcesz skontaktować się z promotorem- dzwonisz do działu toku studiów, aby powiedzieli Ci, kiedy ten facet będzie na uczelni a oni odpowiadają Nie wiemy, pan doktor nie odbiera telefonów, idziesz więc do dziekana, żeby pomógł ci w takiej sytuacji bo coś od tego gościa potrzebujesz, dziekan mówi- nie wiem, był na obronie ostatnio, trzeba było przyjść. A skąd miałam to wiedzieć, skoro nawet dział toku studiów tego nie wiedział? Pytasz w takim razie, kiedy będzie znowu, otrzymujesz odpowiedź- zapytaj kolegi z grupy, on ma z doktorem kontakt. Serio? Mam umawiać się z człowiekiem przez kolegę z grupy? Chyba nie on jest od tego tylko uczelnia, żeby zapewnić ci seminarium, przynajmniej jedno w miesiącu a nie jedno na semestr. Nie masz zaliczenia to wydzwania do ciebie bardzo niekulturalna Pani z dziekanatu, która nie dość, że cię obraża to w kółko powtarza, że masz zdobyć zaliczenie i pisać maile, a gdy odpowiesz, że cały czas piszesz ale nie odpisuje i zapytasz jak w takim razie to zrobić odpowiada: 'Czy Pani potrafi zastosować się do wytycznych które podałam czy mam jeszcze raz powtórzyć? Nie? W takim razie dyskusję uważam za zakończoną i zamkniętą' i odkłada słuchawkę. Po dwóch dniach dzwoni ponownie pytając dlaczego wciąż nie ma zaliczenia, więc ponownie tłumaczysz jej to samo, że nie masz jak go zdobyć bo człowiek który ma je wpisać totalnie przepadł i nie odpowiada na twoje wiadomości, na co Pani wszczyna postępowanie w sprawie skreślenia z listy studentów, bo to seminarium, a z niego nie ma warunku. Potrzebujesz wykaz ocen za studia? Nie ma problemu, pani przez telefon mówi ci 30zł. Pytasz dwa razy, nauczona doświadczeniem, że na tej uczelni nic nie jest takie jak się wydaje czy na pewno tyle, odpowiada że tak. Idziesz do dziekanatu a Pani mówi Ci 60zł. Dziwisz się niemiłosierni i tłumaczysz, że była mowa o 30zł i nawet masz nagraną rozmowę i na dowód możesz ją odtworzyć. Pani mówi: 'To jest nieistotne co Pani usłyszała przez telefon. Ma pani zapłacić 60zł.' Takich przykładów mogę znaleźć naprawdę wiele. Tyle ile zdrowia kosztował mnie i moją grupę ostatni rok studiów na tej uczelni tego nie da się opisać. Odradzam studia w humanitasie. To już nie jest ten poziom co kiedyś. Bardzo szkoda mi tych studiów, bo większość wykładowców na prawdę była super, ale głównie dzięki dziekanatowi i garstce wykładowców studia na tej uczelni przerosły mnie i moje nerwy. Zrezygnowałam na VI semestrze i mimo, że będę musiała nadrabiać rok to studia skończę gdzie indziej.