Biurowe ABC z przymrużeniem oka
Open space, deadline, awans, efekt wypalenia, integracja, motywacja, nadgodziny ... oto radosny poradnik dla dla tych wszystkich, którzy pracują bądź zamierzają pracować w biurach.
Awans - często nieosiągalne marzenie, cel pracy, cichy motywator, wizja lepszych zarobków i oczywiście powód do znienawidzenia kolegi, z którym o awans bezskutecznie rywalizowaliśmy.
Boss - szef, prezes, dyrektor, kierownik, przełożony, czyli po prostu bożek w wielu wcieleniach, najlepiej, żeby nie nakrył nas na sprawdzaniu prywatnej poczty, towarzyskich pogaduszkach przez telefon czy koleżeńskich plotkach. No i obowiązuje zasada: po pierwsze szef ma zawsze rację, a jeśli nie ma, patrz punkt pierwszy.
Chochlik - błędna kwota na fakturze, przestawiony fragment tekstu, niewłaściwy kod produktu, przesunięcie danych źródłowych przy tworzeniu korespondencji seryjnej, zamienione miejscami tytuły wykresów w raporcie i cała masa drobnych, na co dzień spotykanych błędów, za które najwyraźniej odpowiedzialne są nieznane osoby trzecie.
Deadline - koniec, finał, szlus, nasze być albo nie być, nadciągający armagedon. Jego zbliżanie można wyczuć w wyraźnie nerwowej atmosferze, zwiększonej liczbie nadgodzin, niespokojnym śnie, rosnącej ilości wypijanej kawy. Nie zawsze oznacza koniec świata – to tylko kwestia dobrej organizacji.
Efekt wypalenia - czyli wszystko już było, szansa na rozwój niewielka, a i tak niezmiennym, wyreżyserowanym entuzjazmem trzeba przystępować do codziennych zadań służbowych.
Fast food - często jedyna szansa zjedzenia czegoś ciepłego w ciągu dnia, najlepiej, jeśli z dowozem „na biurko”, niekoniecznie smaczne, ale można się przyzwyczaić.
Boks startowy - godzina 15.00, ewentualnie 16.00 lub 17.00, zależnie od obowiązującego czasu pracy. Inaczej mówiąc godzina „Zero”: komputer wyłączony, biurko sprzątnięte, kawa dopita, jeszcze tylko kolejka do windy, a potem już prosto do domu.
Heroiczny czyn - czyli negocjowanie podwyżki. Często z góry skazane na fiasko przedsięwzięcie. Jednak dobrze przygotowane i profesjonalne przeprowadzone negocjacje dają szansę, że nasz wniosek zostanie pozytywnie rozpatrzony.
Integracja - zorganizowana na koszt firmy próba pokochania wszystkich kolegów, z szefem na czele, połączona z pobytem w luksusowym miejscu, dobrym jedzeniem, tańcem, hulankami i swawolami. Cel przedsięwzięcia nie zawsze osiągany.
Jak żyć? - pytanie pojawiające się każdego miesiąca albo tuż po wypłacie, albo zaraz po zapłaceniu bieżących rachunków. Zgodnie z zasadą, że zarobki nigdy nie są tak dobre, żeby nie mogły być lepsze.
Kawa - poranna, przedpołudniowa, popołudniowa, czarna, z pianką, cappuccino, rozpuszczalna, z ekspresu: wszystko według uznania, smaku, upodobania. Do spożycia w samotności, w towarzystwie koleżanki z pokoju lub przystojnego menedżera z wyższego piętra.
Lenistwo - w czystej postaci, czyli urlop. Najczęściej zaplanowany już w styczniu, najpóniej do końca marca, bo tego wymaga grafik. Nad morzem, jeziorem, w górach, ciepłych lub zimnych krajach, z drinkiem przy basenie lub spędzony wyczynowo. Pierwszy tydzień mija na zapominaniu o sprawach służbowych, drugi - to już nieuchronne zbliżanie się do powrotu do pracy.
Motywacja - potrzebna już choćby po to, żeby rano uwolnić budzik z funkcji „drzemka”. Bez badań socjologicznych łatwo wywnioskować, że comiesięczna poprawa sytuacji na naszym koncie bankowym jest symboliczną marchewką, za którą pędzimy.
Nadgodziny - pozornie nieprzewidziane, czasami dobrze płatne, często stają się obowiązującą normą. Wykręcenie z nadgodzin niemile widziane. Najlepiej rozpocząć je dobrą pizzą.
Open space - czyli akwarium. Zamiast pokoju - miejsce przy biurku współdzielonym z kilkoma innymi osobami. Żadnych ścian, drzwi, czyli cisza i spokój inaczej. O pełnym skupieniu i intymności raczej można zapomnieć, za to istnieje duża szansa złapania wirusa od kolegi z drugiego końca sali.
Poniedziałek - to od niego wszystko się zaczyna, wypowiedzenie nazwy tego dnia już w sobotnie popołudnie może wprawić w lekkie drżenie i zwiększyć tętno. Od niedzielnego poranka jawi się niczym zły sen, który nie przemija, a jedynie urealnia z każdą upływającą godziną weekendu.
Romans - profesjonalnie zakonspirowany przepływ feromonów pomiędzy osobnikami uchodzącymi za kolegów z pracy, przejawia się śladami damskich kosmetyków na śnieżnobiałym kołnierzyku kolegi, ewentualnie pogłębiającą się niedoskonałością fryzury koleżanki po każdym jej powrocie z „załatwienia sprawy w pokoju obok”.
Sprawy do załatwienia - czyli wszystko to, co ledwo pomieści terminarz i żółte karteczki, szczelnie zaklejające ekran komputera. Dołączają bombardujące od rana maile i telefony.
Towarzyskie pogawędki - kto, z kim, gdzie, kiedy, po co, czyli wszystko to, co każdy pracownik powinien wiedzieć o kolegach z pracy. Kumulacja następuje przy ekspresie lub automacie kawowym. Gardzący plotkami powinni unikać tych miejsc.
Urządzenia biurowe - drukarka, faks, ksero, itp., sprzęty pożyteczne, aczkolwiek słynące z zaskakiwania użytkownika, odmawiają współpracy, połykają papier, są dobrym pretekstem do nawiązania przyjaznych relacji z kolegami z działu technicznego.
Weekend - do niego odliczane są minuty od poniedziałkowego poranka, zaczyna się w piątek po południu, ale jego pozytywne wibracje wyczuwalne są od samego rana.
Zwolnienie z pracy - widmo, które krąży nad każdym zatrudnionym. Często niewiele można zrobić: przyjąć z godnością i szukać miejsca w nowej organizacji.