Nie ulegaj fałszywym autorytetom!
Autorytety kojarzymy z wzorcem do naśladowania, społecznym uznaniem, prestiżem, wiedzą, inteligencją, doświadczeniem. Autorytetem może być rodzic, nauczyciel, profesor, szef, lekarz, polityk, duchowny, idol.
Dla małego dziecka pierwszym autorytetem są rodzice bądź nauczyciele. Wiedzą więcej, uczą życia, prowadzą, kierują, pomagają, troszczą się. Wpaja nam się posłuszeństwo wobec autorytetów. Umacnia wiarę, że nie warto się im przeciwstawiać. W dorosłym życiu obowiązują te same reguły, choć na pozycji autorytetu może stanąć profesor, szef, lekarz, polityk, duchowny, idol.
Choć uległość wobec autorytety wydaje się być sensowna, czasami może nas sprowadzić na manowce. Przeanalizujmy przykład ze środowiska lekarskiego. W powszechnej opinii lekarz jest autorytetem i traktowany jest jako ekspert w dziedzinie, którą reprezentuje. Powinien dysponować wiedzą o zdrowiu i stosownymi kwalifikacjami, by nieść pomoc chorym. Również w środowisku lekarskim istnieje pewna hierarchia, na szczycie której stoi zawsze lekarz. Nikt nie może podważyć jego zdania, z wyjątkiem innego lekarza o wyższej randze. W rezultacie personel medyczny wykazuje automatycznie posłuszeństwo wobec poleceń lekarza.
Jest to zasada logiczna, dopóki lekarz nie popełni błędu. Ponieważ jednak podległy personel medyczny nie analizuje poleceń lekarza, lecz jedynie je wykonuje, postępowanie takie może mieć katastrofalne skutki. Potwierdzeniem tego był przeprowadzony przez amerykańskich badaczy eksperyment. Miał on na celu dowiedzenie się, czy mechaniczna uległość wyszkolonych pielęgniarek pojawi się także w wypadkach poważnego błędu lekarskiego, na przykład przepisania zbyt dużej dawki leku przez lekarza, który nie jest do tego upoważniony. Badanie polegało na tym, że jeden z badaczy dzwonił do szpitala, prosił do telefonu pielęgniarkę, przedstawiał się jako lekarz z tego szpitala i wydawał polecenie, aby konkretnemu pacjentowi podać 20 miligramów Astrogenu. Teoretycznie pielęgniarka nie powinna tego uczynić. Polecenie zostało wydane przez telefon i to przez człowieka, którego nie znała. Astrogen nie był na liście leków dopuszczonych do standardowego użycia, co więcej przekraczał zdecydowanie dopuszczalną dawkę. Pomimo to, 21 pielęgniarek na 22 posłusznie podeszło do szafy i skierowało swe kroki do wyznaczonego pacjenta.
Kiedy mówi autorytet, reagujemy na to, kto mówi, a nie co mówi
Takie mechanizmy zachowań mogą być wykorzystane przez praktyków życia społecznego. Weźmy jako przykład liczne reklamy, w których aktorzy w białych, lekarskich kitlach zachwalają nam środki przeciwbólowe, pasty do zębów bądź inne produkty. Również zawodowi oszuści z upodobaniem przywłaszczają sobie tytuły, ubiory czy pojazdy autorytetów. W raportach policyjnych można napotkać opisy wielu zawodowych opryszków, potrafiących wcielać się w księży, wojskowych, policjantów czy lekarzy. Pamiętacie film S. Spielberga „Złap mnie, jeśli potrafisz” pokazuje prawdziwą historię oszusta Franka Abagnale’a, który znalazł się na liście najbardziej poszukiwanych przestępców FBI. F. Abagnale fałszował czeki oraz okradał amerykańskie banki. Oszustw tych dokonywał wcielając się w rolę pilota linii lotniczych Pan-Am, lekarza, asystenta prokuratora generalnego.
Ubranie - symbol autorytetu wyzwalający uległość
Potwierdza to seria badań wykonanych przez L. Bickama (1974) eksperyment polegał na nagabywaniu przechodniów, by spełnili jakąś prośbę, np. podnieśli rzuconą torbę. W połowie przypadków z poleceniem zwracała się strażnik ubrany w mundur, w połowie przypadków cywil w sportowym ubraniu. Jak łatwo się domyślić, znacznie więcej przechodniów spełniło prośbę mundurowego niż cywila. Podobnie jak ubiory, mogą działać tytuły (doktora, profesora, inżyniera). Uzyskanie ich trwa zwykle wiele lat, wymaga wysiłku, a czasami ponadprzeciętnych osiągnięć. Dlatego budzą respekt i szacunek otoczenia.
Osoby z tytułami naukowymi wzbudzają szacunek i podziw
O tym jak tytuły potrafią omamić, świadczy historia, która miała miejsce w niewielkiej miejscowości na południu Polski. Pojawił się tam mężczyzna podający się za wysoko postawionego urzędnika działającego z ramienia Unii Europejskiej. Obiecywał on władzom miasta swe poparcie i pomoc w uzyskaniu dofinansowania lokalnych inwestycji z funduszy UE. Mężczyznę traktowano jak swoiste objawienie, podejmowano z honorami jak znamienitego gościa, wynajęto mu mieszkanie na koszt miasta, udostępniono gabinet… Możemy sobie wyobrazić miny tych wszystkich, którzy dali się nabrać, kiedy prawda wyszła na jaw.
Tytuły nie tylko skłaniają do uległości, ale i do przeceniania wzrostu ich posiadacza. W badaniu, które jest tego dowodem, przedstawiono pięciu różnym grupom studentów tego samego mężczyznę. Pierwsza grupa poznała go jako studenta, druga- asystenta, trzecia- wykładowcę, czwarta - docenta, a piata- profesora. Następnie spytano badanych, jak pamiętają wzrost przedstawionego im mężczyzny. Stwierdzono, że przy każdym skoku w górę w hierarchii średnia ocena wzrostu rosła o 2 cm. Tak więc „profesor” widziany był jako 6 cm wyższy od „studenta”.
Czy bać się autorytetów?
Zwykle autorytety to osoby, które dobrze wiedzą, co mówią. Lekarze, sędziowie, naukowcy zyskują uznanie i wysoką pozycję społeczną najczęściej dlatego, że mają odpowiednią wiedzę i kwalifikacje. Ich rady z reguły są dobre. Trudno ich nie słuchać, jeśli sami nie mamy wiedzy w tym zakresie. Z drugiej jednak strony pokazane wyżej przykłady wskazują, że nie można słuchać ich zawsze. Idealnie byłoby posiąść umiejętność odróżniania sytuacji, w których należy słuchać autorytetów od tych, kiedy należy się im przeciwstawiać. Zawsze warto postawić sobie pytanie, czy mamy do czynienia z rzeczywistym ekspertem i jak dalece możemy mu zaufać?
Tekst powstał na podstawie książki R. B. Cialdini’ego „Wywieranie wpływu na ludzi”.