Korepetycje - ucznia chleb powszedni
Najczęściej swoje ogłoszenia zostawiają studenci i absolwenci, jest też wielu młodych nauczycieli. W sieci roi się od serwisów poświęconych korepetycjom.
Ogłoszenia w prasie, ulotki na tablicach szkolnych, przystankach tramwajowych, poczta pantoflowa, no i przede wszystkim – internet. Tak, internet o dopiero raj dla korepetytorów.
W sieci roi się od serwisów poświęconych korepetycjom. Szukają maturzyści (młodsi uczniowie i studenci również), ogłaszają się „fachowcy”.
Korki w sieci
Możliwości wybierania, sortowania, oglądu są niemal nieograniczone. Kryteria zawężające wyniki - imponujące. Szukasz według przedmiotu, miasta, ceny, wieku? Bardzo proszę, każdy znajdzie coś dla siebie.
Spyta ktoś: - A jakość? A efekty?
No cóż … z tym to już bywa różnie.
Po pierwsze należy pamiętać, że w takich serwisach może ogłosić się każdy, kto uzna, że ma wystarczające kompetencje, by stać się korepetytorem. Najczęściej swoje ogłoszenia zostawiają studenci i absolwenci, jest też wielu młodych nauczycieli. Nauczyciele z długim stażem pracy prawie nigdy nie oferują swoich usług w internecie. Nie znaczy to, że nie udzielają korepetycji.
Owszem, uczą „po godzinach”, ale prawie zawsze są to sytuacje „polecenia przez znajomą i zaufaną osobę”. Dlatego dokonując wyboru korepetytora z sieci, należy spróbować dobrze poznać tę osobę. Zweryfikowanie poziomu kompetencji merytorycznych i pedagogicznych korepetytora naszego dziecka może być trudne, jeśli nie dysponujemy rekomendacją innych, zadowolonych uczniów, zwłaszcza takich, którzy pomyślnie zdali maturę.
Po drugie, trzeba wiedzieć o jednym: nauka na siłę na nic się nie zda.
Moda czy skuteczna nauka?
Rodzic wysyłający pociechę na przymusowe korepetycje wyrzuca pieniądze w błoto. Jeśli ktoś nie chce się uczyć, nawet gdy wykupimy mu prywatne lekcje u kilku korepetytorów, niewiele wskóramy. W takiej sytuacji nauczyciel spotyka się z biernym oporem. Lepsze efekty dla stanu wiedzy przyniesie spotkanie z psychologiem, pedagogiem, osobą, która jest dla młodocianego autorytetem. Ta praca „wychowawcza” może okazać się dużo lepsza, niż wymuszanie nauki za pomocą grafiku godzin z nauczycielem przedmiotowym.
Zdarza się, ze nadgorliwy rodzic wysyła dziecko na korepetycje tak na wszelki wypadek, bo może przyda się pogłębić nieco wiedzę. Takie podejście raczej nie przyniesie korzyści. Jeśli dziecko będzie zbyt daleko do przodu z wiedzą na szkolnych lekcjach, wtedy może zacząć się nudzić na zajęciach.
Są rodzice, którzy za wszelką cenę pragną zorganizować dzieciom cały dzień tak, aby nie miały one czasu się nudzić. Strach przed złym spędzaniem czasu przez dzieci powoduje, że dorośli prześcigają się w pomysłach na jego efektywne wykorzystanie. Jednym ze sposobów takiego organizowania czasu, oprócz różnych zajęć dodatkowych wszelkiego typu (sportowych, muzycznych, artystycznych, językowych, tanecznych, itp.) są korepetycje.
Rozumowanie takie jest błędne. Korepetycje nie powinny być traktowane jako sposób na efektywne spędzanie czasu.
Nie warto również płacić za korepetycje, jeśli dziecko jest w stanie samodzielnie uporać się ze swoimi chwilowymi problemami. Wiedza osiągnięta bez pomocy z zewnątrz daje zdecydowanie większą satysfakcję i świadczy o dojrzałości młodego człowieka.
Czasami pomoc z zewnątrz bywa potrzebna, ale np. tylko na chwilę, aby uporządkować pewien zakres wiedzy, nadrobić określone zaległości, wytłumaczyć podstawy. Zdarza się, że wystarczą dwie, może trzy lekcje dobrego korepetytora. Taka pomoc może czasem mocno przyspieszyć naukę, szczególnie w obliczu zbliżających się egzaminów. Dlatego rzetelna ocena sytuacji jest tutaj najważniejsza.