Zacznę od tego, że faktycznie ciężko odzyskać pieniądze, które wpłaca się z własnej kieszeni, aby uniknąć kar- podobno dzieje się tak przez przetrzymywanie jak najdłużej pieniędzy na szybkich kontach czy coś w ten deseń.
Szkoła w kampanii reklamuje się jako placówka przyjazna co biedniejszym, niestety nawet gdy dostanie się stypendium nie ma się kontroli nad tym co dzieje się z tymi pieniędzmi, raty za czesne jak i cały pakiet stypendialny są rozdzielone do lipca włącznie z tym miesiącem a stołówka zaprzestaje wydawania obiadów już pod koniec czerwca, przedłuża przerwy świąteczne, Polacy mają obiady tylko w tygodniu a wszystkie egzaminy razem z zaocznymi tylko i wyłącznie w weekendy co w sesji gdy nie ma ćwiczeń daje im niezły utarg(kto będzie siedział tydzień, żeby zjeść mały obiad i czekał weekendu jak wreszcie może jechać do domu, dlaczego wreszcie to w dalszej części)oczywiście nie ma mowy o odzyskaniu kasy.
Z niektórych akademików(zależnie od właściciela) do końca czerwca ma nie być nikogo, już nic nie mówię o kaucjach, z którymi pożegnajcie się przy wpłacie, bo w całości jej na pewno nie zobaczycie jeśli nie macie czasu wchodzić w tyłek 'niektórym', nawet jak trzymasz lokal na błysk, zwłaszcza jeśli to zależy od pionu administracyjnego szkoły, oczywiście szkoła wesoło inkasuje stypendium, a ty dojeżdżasz i nic ich nie obchodzi ile cię to wyniesie. Dla niektórych miejsca w akademiku nie nastarczy, więc dostają jakąś mitologiczną dotację na mieszkanie która wchodzi na 'żywieniówkę'- w praktyce z kwitów z kasy wynika, że te osoby dostają mniejsze stypendium.
Korzystna wysokość stypendium jest tylko na pierwszym roku, potem dopłacasz 50 zł niezależnie od tego czy mieszkasz w akademiku czy dostajesz stypendium na samo czesne, potem jest jeszcze więcej. Ogólnie 'niespodziewane' koszty wyrastają wraz z kolejnymi etapami kształcenia.
Jeśli chcesz żywieniowe na rękę dostajesz odpowiedź, że albo jesz tutaj, albo nie dostajesz żywieniowego- true story. Jest to też sprzężone z akademikiem, jeśli nie mieszkasz w akademiku, żywieniowe ci nie przysługuje. Jakości jedzenia nie będę komentować, różnie to bywa, najbardziej denerwuje fakt, że dorośli ludzie nie mogą decydować jak ma wyglądać ich dieta...
Jeśli jakimś cudem namówisz kogoś aby umowę najmu zatwierdził ci w urzędzie skarbowym, zameldował cię tymczasowo u siebie( już nie wystarczy, że masz daleko i dojazd zajmuje ponad godzinę, mimo że logiczne, że kasa ci potrzebna niezależnie od tego czy jeździsz, czy gdzieś mieszkasz, nie wiem co jeszcze tam chcieli do tego) to możesz uzyskać stypendium mieszkaniowe w wysokości do 300 zł, przy czym za akademik obecna stawka za miejsca w kilkuosobowym pokoju, niezależnie od jego wielkości, standardu, odległości od szkoły(to już nie aż takie ważne) i liczby osób to 400 zł.
Jeśli chodzi o organizację zajęć, znaczy się plan lekcji nie polecam pchać się na dzienne na cięższe kierunki- wykłady przeprowadzane są razem z zaocznymi, na wyższych latach zjazdy zaczynają się już we wrześniu, w okolicy połowy września czasem(przydział akademików oczywiście nie wcześniej niż 1 października, bądź coś koło tego), do tego ćwiczenia ruszają po pierwszych wykładach z danych przedmiotów, a czasem i wcześniej, w efekcie przez długi czas ma się zawalony cały tydzień(noo, na zajęcia dni 6 i ten jeden coby odespać) na wykłady w weekend i ćwiczenia 4 dni w tygodniu(wolny dzień najczęściej jest jakoś w środku, żeby broń Boże po zakończeniu wykładów nie mieć dłuższego weekendu, chociaż cuda bywają), więc jeśli ktoś zamierza sumiennie na wszystkich zajęciach się pojawić i jeszcze wykazać... trochę się zmęczy. Dobry trening na ustalenie priorytetów.
Dodam, że na start trzeba ponieść spore koszty w związku z opłatą rekrutacyjnego i wpisowego, obie w wysokości chyba 150 zł- jeden z droższych kawałków tektury i papieru w postaci naszej legitymacji i indeksu No i ta nieszczęsna kaucja, jak nie masz nie dostaniesz kluczy 'jeśli to zależy od pionu administracyjnego szkoły' i lepiej coby ktoś cię przygarnął w takim wypadku.
Do samych wykładowców ciężko mieć jakieś żale związane bezpośrednio ze szkołą, zazwyczaj nie jest to ich alma mater, dojeżdżają z innych miast i uczelni w ramach pracy dorywczej chyba.
W kasie robisz co pani każe, bo wszelkie przejawy zainteresowania dlaczego tyle, a jak zrobić, żeby pani pasowało owocują zazwyczaj informacją co robić, jednak po zrobieniu tego i tak jest wszystko nie tak. Zresztą kwestia sprzecznych informacji dotyczy ogółu uczelni wyższych, jednak tutaj wybitnie widać, że niektórych rzeczy nie mówi się aby trzeba było zapłacić więcej, jest to wręcz jawna praktyka.
Osoby odpowiedzialne za sprawy stypendialne podejrzewam leczą się psychicznie(mam nadzieję), była sprawa aktu agresji wobec studenta z tego co słyszałam, jednak nie została nawet zgłoszona.
Szkoła nęci tym, że tanio, w rezultacie opowiadając kolegom z innych uczelni jak to wygląda z gorzką nonszalancją przyjmuję wytrzeszczone oczy i dorzucane niesamowite anegdoty na temat tej rzeczywistości ekonomicznej studenta 'taniej' uczelni ze strony znajomych nie mających chodów u pewnej pani. Temat rzeka, ale kto nie kombinuje nie żyje, lub trzeba wiedzieć kiedy dać spokój- jest to najbardziej użyteczna nauka, jaką wyniesiemy.
Ogólnie spoko szkoła, naprawdę polecam powieściopisarzom, bo żal przegapić taki materiał, osobom nudzącym się w życiu, lubiącym się wykłócić dochodząc swoich praw w bitwie, bądź sprawdzającym czy da się przekręcić przekręta.