Przed wyborem uczelni czytałam opinie na temat WSTI, jednak coś mnie pokusiło i postanowiłam to sprawdzić. Dziś już jestem przy końcu I semestru na kierunku Informatyka, bogatsza o nowe doświadczenia, które pokazały, że to wszystko co tutaj studenci opisują to prawda. Postanowiłam dołożyć parę smaczków od siebie, żeby przyszłe pokolenia jednak nie popełniły tego błędu co ja.
1. Organizacja zajęć
Od pierwszego zjazdu NOTORYCZNE odwoływanie zajęć z dnia na dzień było na porządku dziennym. Zero poszanowania dla osób, które przyjeżdżają z daleka, ponoszą koszty noclegu i w ten sposób tracą daremnie pieniądze. Bez pytania zmieniano nam też formę prowadzenia zajęć (np. w planie były zajęcia stacjonarne, a nagle dostawaliśmy informację bez żadnej konsultacji, że jednak wykład będzie online). Z kolei, gdy raz zdarzyło się w drugą stronę – wykład miał odbywać się w piątek o 16:00, w dniu w którym zapowiadano duże opady śniegu. Zwróciliśmy się do dziekanatu z prośbą o realizację tego wykładu zdalnie. Otrzymaliśmy odpowiedź, że nie ma możliwości zmian formy zajęć, które już są w planie. Aha… czyli wyznawana jest tutaj zasada „co wolno wojewodzie, to nie Tobie, smrodzie”. Tyle w kwestii realizowania oczekiwań studentów 😊
2. Komunikacja
Jak zostaniesz wpisany na listę studentów to dostaniesz dostęp do kilku różnych tajemniczych systemów (wirtualny dziekanat, wirtualny plan, classroom, moodle, email uczelniany…). Do tej pory nie wiem co do czego służy bo panuje w tym totalny chaos. Jednym słowem musisz wiecznie logować się na te wszystkie platformy, musisz na bieżąco sprawdzać stronę uczelni bo nigdy nie wiesz jaką drogą przyjdzie istotna informacja (np. o odwołaniu/odrabianiu zajęć).
Kontakt z prowadzącymi poza zajęciami jest równy zeru. Niby podają nam po 2-3 maile, pod którymi teoretycznie są do dyspozycji. W praktyce możesz czekać do us***j śmierci aż ktoś Ci odpowie. Mało tego – będą Ci jeszcze wmawiać, że nic nie dostali.
3. Wyposażenie i warunki na uczelni
Zajęcia na uczelni prowadzone są w dwóch budynkach – w Węglokoksie oraz w ŚTZN na Sokolskiej. Na auli w Weglokoksie notorycznie prosiliśmy o włączenie klimatyzacji lub otwarcie okien bo było tak duszno, że z nas się lało i trudno było skupić się na wykładzie. Odpowiedź zawsze była jedna – klima nie działa, a okna są nieotwieralne. Studenci musieli wychodzić bo robiło im się słabo. W drugim budynku odwrotna sytuacja – siedzieliśmy w kurtkach.
Wyposażenie sal laboratoryjnych jak na nowoczesną uczelnię informatyczną – dramat. O co najmniej połowę za mało stanowisk komputerowych, część nie działa (wieczne problemy typu – nie działa klawiatura, myszka, komputer niepodłączony itp.). Jak nie masz własnego laptopa to lepiej się na tą uczelnię nie wybierać. Do tego krzywe, połamane krzesła, na których strach usiąść.
Hitem był egzamin z BHP, który odbywał się na auli ŚTZN, gdzie ilość komputerów jest równa 0. Po pierwsze, prowadzący wyprosił z sali osoby, dla których brakło miejsca i kazał im zdawać w drugim terminie (jakby winą studentów było to, że uczelnia nie przygotowała wystarczającej liczby miejsc do siedzenia). Po drugie, egzamin miał formułę online (na sali bez komputerów), o czym nikt nas nie uprzedził. Zapytaliśmy prowadzącego, jak w takim razie mają zdawać osoby, które nie mają przy sobie laptopa? Stwierdził, że możemy próbować na telefonie ale jak komuś nie zadziała to nie jego wina.
4. Wykładowcy
Niestety większość prowadzących na tej uczelni pracuje za karę ☹ mówią nam wprost na samym starcie, że oni nie są tutaj po to żeby nas nauczyć - oni mają tylko wyłożyć dany przedmiot, reszta w naszych rękach (postawa godna tych tytułów). Żeby nie rzucać słów na wiatr, podaję przykłady:
- matematyka dyskretna – są to moje pierwsze w życiu wykłady z matematyki, na których kobieta 3 godziny siedzi na krześle i CZYTA SLAJDY z charyzmą jakby usypiała dziecko. Nawet jeżeli piszesz z prędkością jak automat uwierz, żadnego zdania nie dasz rady zapisać od początku do końca. Na każdą sugestię z naszej strony, że za szybko, czy niezrozumiale „tłumaczy” słyszymy odpowiedź „ja tutaj pracuję od początku i jakoś studenci nie narzekali”. Śmiem wątpić. Na pytanie, czy otrzymamy chociaż prezentowane slajdy żeby mieć się z czego uczyć usłyszeliśmy „nie, bo mogą w nich być błędy”. :D Pozostaje zatem Internet…
- sieci i systemy operacyjne – ćwiczenia są prowadzone w formie praktycznej – tzn. że rozwiązujemy konkretne zadania i kejsy (tzw. Moduły) na maszynach wirtualnych. Zamysł całkiem trafny, gdyby nie to, że zadania te od co najmniej 2015 roku są takie same i nigdy nie były aktualizowane. W efekcie, polecenia dotyczą np. Windowsa XP lub przeglądarki IE. Druga sprawa – niedostosowanie materiału do ilości godzin zajęć na studiach zaocznych. Z około 200 zadań, na zajęciach zrealizowaliśmy może 40-50%, a cała reszta była do wykonania samodzielnie w domu. Dla osób, które prowadzą jakieś życie zawodowe czy rodzinne to było naprawdę spore obciążenie i kilkanaście zarwanych wieczorów i nocy.
- teoretyczne podstawy informatyki – szykuj się na przeliczanie w głowie 0 i 1 jak maszyna… nawet do dużych liczb nie wolno używać kalkulatora bo prowadzący twierdzi, że „musimy trenować mózg bo na starość dostaniemy Alzheimer’a”. Na każdych zajęciach jest kartkówka z bieżącego materiału, ale nie licz na to, że jak się nauczysz to na pewno zdasz. To nie jest bynajmniej sprawdzian wiedzy, a sprawdzian prędkości – istny wyścig! Na rozwiązanie zadania na stronę A4 masz 5 minut. Kartkówki też są oceniane zero-jedynkowo (albo masz 2 albo 5). Jeden błąd (a przepisując całe szeregi zer i jedynek pod presją czasu wcale nie trudno o pomyłkę) i masz niezaliczone… zanim więc przyjdziesz na zajęcia tego Pana zastanów się najpierw czy Twój biologiczny procesor jest na tyle sprawny 😉
- j. angielski – jednym z wymogów zaliczenia jest przygotowanie i wyłożenie prezentacji na temat swojego hobby/pasji. ALE UWAGA! Prezentacja nie może dotyczyć niczego, co jest związane z komputerami bo „pani się na tym nie zna” 😊 Można za to zrobić prezentację na DOWOLNY inny temat (jako przykład świetnych tematów Pani podała – broń, survival, biżuterię). Wychodzi na to, że Pani prowadząca zna się na absolutnie wszystkim za wyjątkiem komputerów. Dlaczego w takim razie pracuje na uczelni informatycznej? – nie wiem…
W sumie po tych paru miesiącach można by napisać książkę o tym, co się tutaj wyprawia. To tylko mała garstka przykładów. Dlatego apeluję – naprawdę zastanówcie się zanim wybierzecie tą uczelnie! Takie miejsca nie powinny istnieć.