Cyrk na kółkach - tak można by opisać w trzech słowach tę uczelnie.
Jestem studentem dietetyki. Co mogę powiedzieć o tej uczelni? Jeden z najgorszych wyborów życiowych. Czemu?
Otóż:
Idąc na studia myślałem, że spotkam profesorów i doktorów z ogromną wiedzą. Takich, którzy są inteligentni, wykształceni, wybitni wręcz. Tacy, którzy będą wymagać od studenta wiele, ale i sami od siebie wiele będą dawać. Ale przy tym będą ludźmi i zażartują czasami.
Jednakże zderzenie z rzeczywistością okazało się zgoła inne. Prowadzący zazwyczaj dają odczuć, że wcale nie chcą nauczać. Potem to przenosi się na studentów, którzy wcale na zajęcia chodzić nie chcą. Bo i nie ma po co. Szczerze? Na 90% zajęć nie dowiadujemy sie nic. Studenci przesiedzą, pobujają w obłokach. Bywa i tak, że wiedza przekazywana studentom w formie prezentacji jest żywcem przepisana z książki. To jeszcze nic. Gorzej, gdy na wykładzie wpisze się pare słów w google i widac, że te informacje pochodzą ze stron pokroju "mama.onet.pl" czy też "zdrowiekobieta.pl". Pozostawie to bez komentarza.
Uważam, że będąc na uniwersytecie MEDYCZNYM jednak przedmioty medyczne powinny być dobrze prowadzone. Tutaj kolejny zawód. Anatomia, fizjologia... to kolejne wspaniałe prezentacje! W dodatku czasami są one dostępne w internecie. I nie są zbyt dobrze wykonane. A to są przedmioty naprawdę ważne dla dietetyka. W końcu dietetyk pracuje z pacjentem i odpowiada za jego zdrowie.
Zdarzają się jednak przedmioty, które prowadzone są dobrze - parazytologia, mikrobiologia.
Kolejna rzecz - plan zajęć i obecność na zajęciach. Plan zajęć to jakaś wielka loteria, gdzie nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Plan jest zmieniany średnio raz na tydzień, nie ma ŻADNEJ ciągłości, poza dniami wykładowymi. Każdy tydzień to inna przygoda. Czasem siedzi się na uczelni od 8 do 18 i nie ma czasu nawet nic zjeść, a czasami idzie się jeden dzień w tygodniu. Co do obecności - duża część prowadzących ma bardzo ciekawe poglądy i wymaga 100% frekwencji. Trudno jest cokolwiek zaplanować, bo wszystko trzeba ustalać pod uczelnie, która nierzadko zmienia harmonogram.
I dalej - miejsce zajęć. Uczelnia idealna, jeśli lubi się podróżować komunikacją miejską. Między Bytomiem, a Zabrzem, w którym jest prowadzona część zajęć nie jest wcale tak blisko. Podróż autobusem to jakieś 0.5h. Jeśli się mieszka w Bytomiu to jest to do przełknięcia. Ciekawiej jest, gdy mieszka się np w Katowicach - wtedy jedziesz ponad godzinę do Zabrza. Zajęcia są porozrzucane po różnych miejsach, co naprawdę jest dużym utrudnieniem.
Kolejna rzecz - oceny. Tu nie ma co się łudzić, że oceny mają cokolwiek związanego z rzeczywistą wiedzą. Kiedyś była taka sytuacja: prowadząca sprawdzała kolokwia "na bieżąco" i dodawała swoje komentarze. No i czasem było tak, że osoba która miała jeden błąd dostała 4, a innym razem osoba z jednym błędem dostała 3. Jeszcze lepiej - gdy ktoś napisał tak, że prowadząca nie miała żadnych uwag to też dostała 4, tak samo jak osoba z jednym błędem (czy też dwoma).
Tu nie ma sprawiedliwości i wiarygodności ocen. Część prowadzących, mam wrażenie, daje oceny nie wiadomo skąd. Bez konkretnej argumentacji, po prostu masz 4 i tyle.
Wielka niesprawiedliwość spotyka z kolei studentów uczących się i ambitnych. Nie ma co liczyć na rzetelną ocenę, to łut szczęścia.
I ogromnie frustrującą rzeczą dla studentów ambitnych jest to, że osoby, które poprawiają egzamin czy też kolokwium nierzadko dostają lepsze oceny, niż osoby piszące po raz pierwszy. Moim zdaniem w przypadku poprawki oceny powinny być niższe, skoro w pierwszym terminie dana osoba nie była w stanie zdać.
Bywają też takie sytuacje, gdzie jakiś student kończy semestr z oceną 4 czy też 5 - powinno to świadczyć o rzeczywistej wiedzy. Ale bywa i tak, że przychodzi czas zaliczenia, egzaminu i nagle student z dobrymi ocenami nie jest sobie w stanie poradzić i dostaje 2. O czym to świadczy? To również, jak myślę, nie wymaga komentarza
A teraz trochę o samym kierunku. Niewiele nowych rzeczy się dowiesz podczas studiów. Przez 3 lata kładzione do głowy jest: nie jedz słodyczy, nie pij coli, nie jedz węglowodanów prostych, jedz ryby. Doprawdy rozwijające - w aktualnym świecie większość ludzi jest świadoma tego co je i ogranicza "niezdrowe" rzeczy. Prowadzący doskonale potrafią zanudzić i zniechęcić do nauki. A dietetyka jest kierunkiem bardzo ciekawym. Jednak na tej uczelni najlepszy obiad to: kotlet mielony + buraczki + kompot.
Układanie jadłospisów zdarza się dość rzadko, niewiele jest możliwości do praktyki ze strony uczelni. A i tak wygląda to tak, że studenci sami wymyślają jadłospisy, prowadzący czasami rzucą jakieś uwagi. A u większości studentów jadłospis wygląda tak: na śniadanie owsianka, na obiad zupa i mięso z surówką, na kolacje kanapki.
Jednak po kierunku DIETETYKA można by oczekiwać jakichś ciekawszych rozwiązań, niż te, które są powszechnie znane.
A o diecie wegetariańskiej czy wegańskiej to się nigdy nie wspomina. Zupełnie tak, jakby weganie nie istnieli. Przecież do dietetyka przychodzą ludzie jedzący "normalnie" i na pewno każdy pacjent je mięso.
Wśród samych studentów atmosfera nie jest zbyt przyjazna.
Podsumowując - uczelnia idealna dla ludzi wygodnych, nieambitnych, lubiących tracić czas. Jeśli bliskie są Ci zniechęcenie do rozwoju, a Twoim hobby jest poczucie wiecznej pogardy i niesprawiedliwości to jest właśnie miejsce dla Ciebie. Aha. No i przyda się też dużo cierpliwości.