Zapomnijcie o tej uczelni!!!!! Byłam tam studentką dosłownie jeden zjazd. Pamiętam to tak jakby było wczoraj.... W sobotę się spóźniłam, bo dojeżdżałam ok 250 km do uczelni i nie zdążyłam podpisać umowy. W niedziele się też spóźniłam, ale dosłownie 15 minut- zdarza się jak ktoś jest pierwszy raz w Poznaniu i nie wie co, gdzie i jak... No niestety, najpierw krzywa mina,czepianie się, a potem pytanie czy podpisałam umowę. Jak powiedziałam, że nie, to kobita od razu kazała w pośpiechu ją podpisywać. Ja się z nią oczywiście zapoznałam i oczywiście podpisałam- I TO NAJWIĘKSZY BŁĄD!!!!!!! Następnego dnia, odstąpiłam od umowy. Osobiście rozmawiałam z Panią dziekan w tej sprawie i powiedziała, że mam 14 dni na rozwiązanie umowy bez jakichkolwiek konsekwencji. I co się okazało? Że musiałam płacić 800 zł. kary a jak pisałam pismo, żeby mnie zwolnili z tej opłaty to co się dowiedziałam? Że mają 2 tyg na odpowiedź. A po dwóch tygodniach znowu telefon, że kara niezapłacona i dopóki jej nie zapłacę to nie otrzymam dokumentów. Ale to nie wszystko. Był koniec października i uczelnia postawiła mi ultimatum- albo w przeciągu dwóch dni zapłacę 800 zł kary i 350 zł za czesne październikowe albo zaraz będzie doliczone czesne listopadowe. A po co było 2 tyg? Właśnie po to, żebym płaciła czesne za październik. Nie miałam wyjścia- musiałam zapłacić. A kiedy odzyskałam dokumenty? W grudniu, z uwagi na postępowanie administracyjne. I też nie było łatwo, bo coś im się w papierach nie zgadzało. Jak w innej uczelni się rezygnuje, to w momencie uregulowania całej kasy wobec uczelni od razu się otrzymuje dokumenty a tu co? Dręczenie, straszenie itp. TRAGEDIA. Dobrze radzę nie warto tam dojeżdżać, dyskryminują ludzi spoza Poznania. Liczą się tylko ci, którzy ukończyli WSB w Poznaniu np. na licencjacie. Powiem krótko, jeżeli jesteście bogaci i stać Was na to, żeby za wszystko dosłownie płacić, macie stalowe nerwy i nic Was nie ruszy to bardzo proszę, może Wam się spodoba, ale ja odradzam. Aha zrezygnowałam dlatego, że jednak trasa wykańcza i 2 tyg dochodziłam siebie- powrót późnym wieczorem w niedzielę a rano oczywiście do pracy.... Na szczęście studiuję na innej uczelni i nie straciłam roku, uffffff , ale to najdroższy zjazd, za który kiedykolwiek zapłaciłam.....